Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny

Zbigniew Herbert - Przesłanie Pana Cogito

niedziela, 7 stycznia 2018

Prawda w dokumentach UB albo casus Henryka Grodzkiego

Henryk Grodzki ps. Zapora
Nie mam wątpliwości do co do tego, iż do akt produkowanych przez organy tajnych służb PRL-u należy mieć ograniczone zaufanie. Archiwa UB i SB z pewnością dokumentują:
- zakłamanie systemu (w tym liczne prowokacje i gry operacyjne), 
- oportunizm i karierowiczostwo pracowników (w tym wyciąganie państwowej kasy na lipne śledztwa).
Badanie tych specyficznych źródeł bywa z pewnością mało przyjemne, wymaga znacznej wiedzy o historii najnowszej, rzetelności i dobrego warsztatu badawczego, ale z drugiej strony jest to często podstawowy materiał dokumentujący ten okres historii Polski. Profesor Włodzimierz Suleja w artykule: „Złudny czar teczek, czyli „teczkowe grzechy główne” pisze:
Materiały służb specjalnych to źródło specyficzne, szczególne, wyjątkowo niewdzięczne przy krytycznej, analitycznej obróbce. Nie wystarczy zasiąść do lektury owej symbolicznej teczki, będąc jedynie uzbrojonym w standardowe wyposażenie, bez niezbędnej wiedzy o strukturze urzędu, ludziach, którzy go tworzyli, kierunkach i technice działań operacyjnych. To prawda, że bezpieka z reguły nie fałszowała swoich materiałów. Wcale nie oznacza to jednak, że informacje w nich zawarte to szczera najprawdziwsza prawda. Jeżeli badacz, wszystko jedno w jakim wieku i z jakim stażem, nie będzie miał pojęcia o aktualnych celach resortu (a te się przecież zmieniały), o wyznawanym w tym środowisku systemie wartości (rzeczywistym, a nie deklarowanym) chociażby podczas zebrań POP, jeżeli nie przełamie hermetycznego kodu językowego, specyficznego rodzaju bezpieczniackiej nowomowy, poniesie klęskę.
Materiały UB i SB dotyczące Demokratycznej Armii Krajowej są z pewnością znaczne. Dotychczas opublikowane przez IPN sygnatury i tytuły teczek obejmują około 40 zbiorów dokumentów o różnej obszerności. Akta te wymieniane są zarówno w inwentarzu archiwalnym IPN, jak też w katalogu osób "rozpracowywanych". Chociaż materiał wydaje się bardzo obszerny, należy przepuszczać, że jest to jedynie część „kwitów” w wersji papierowej i mikrofilmowej zalegającej w przepastnych archiwach. Dokumentami tymi od strony naukowej zajmował się dr Mariusz Patelski z Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego.
Uczony ten badał głównie postać dowódcy DAK Eugeniusza Szczepankiewicza, a główną pobudką tych studiów było wspólnota Alma Mater, gdyż profesor Szczepankiewicz był pracownikiem Instytutu Matematyki Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu (późniejszy Uniwersytet Opolski)
Pierwszą popularnonaukową pracę dr. Patelskiego pt.: „Jak konspiracyjny „Żak” został profesorem. Niezwykły życiorys matematyka z opolskiej WSP” opublikowaną w Piśmie Uniwersytetu Opolskiego Indeks w 2012 roku prezentowałem na forum tego bloga. Artykuł ten dał mi dużo i na długo do myślenia, gdyż autor zawarł w nim następujący akapit: Wedle dokumentów zachowanych w IPN, pomimo przestrzegania zasad konspiracji, już w listopadzie 1949 r. funkcjonariusze rzeszowskiego WUBP wpadli na trop DAK i rozpoczęli operację rozpracowywania strzyżowskiego środowiska młodzieży niepodległościowej. Po uzgodnieniach z PUBP Rzeszów w szeregi DAK przeniknął agent ps. „Antek”, który bardzo aktywnie włączył się w działalność młodzieżowej konspiracji. Z jego inicjatywy próbowano zwerbować do organizacji oficera rezerwy LWP – Stanisława Wojtaszka. Wedle opracowania poświęconego DAK, działalność wspomnianego Wojtaszka miała być główną przyczyną dekonspiracji tej organizacji. Faktycznie były oficer LWP poinformował miejscowych funkcjonariuszy MO o istnieniu DAK, ale zachowane dokumenty UB świadczą jednoznacznie o tym, że głównym źródłem informacji na temat organizacji był agent „Antek” – będący równocześnie bardzo aktywnym członkiem tej konspiracji. 25 kwietnia 1950 r. agent „Antek” został wezwany do Rzeszowa pod pozorem uczestnictwa w kursie instruktorów harcerskich. Po przyjeździe do stolicy Podkarpacia został zdjęty przez funkcjonariuszy UB i odwieziony do siedziby WUBP. W toku przesłuchania ujawnił, że Rada DAK zdecydowała się karać śmiercią funkcjonariuszy państwowych. Fakt ten miał przyspieszyć decyzję kierownictwa WUBP o likwidacji DAK.
Zapis ten w sposób ewidentny obciążał jednego z członków DAK – Henryka Grodzkiego ps. Zapora (bo tylko on był aresztowany w tym terminie). Do pewnego stopnia dezawuował również całą konspiracyjną stronę organizacji, lokując ją raczej w kategorii struktur-pułapek, użytecznego narzędzia UB do selekcji niepokornych i niezadowolonych z ustanowienia władzy ludowej (bez umniejszania bohaterstwa i ofiary złożonej przez nieświadomych prowokacji młodych ludzi).
Należy zauważyć, że autor cytuje w swej pierwszej pracy jedynie dwa zbiory akt ubecji dostępne w IPN:
Akta z Archiwum IPN Rzeszów sygn. 107/1119/t. 1 i 2 (protokoły z przesłuchania Eugeniusza Szczepankiewicza i protokół z rozprawy głównej).
Kilka lat trawiłem tę informację z niechęcią przyjmując do wiadomości, że mój obraz działalności i historii wsypy DAK przekazany przez mamę w świetle dokumentów opracowanych przez historyków może być odmienny. Jednak pewne fakty nie bardzo pasowały mi do tej układanki. W końcu w lutym  2017 r napisałem maila do dr. Patelskiego kierując następujące pytania:
Przechodząc do sedna sprawy rozumiem, że z dokumentów IPN jasno wynika że „Antek” był agentem UB prawie od początku (listopad 1949). Z drugiej strony wiadomo, że 25 kwietnia 1950 w okolicznościach podanych przez Pana, aresztowany został jedynie Henryk Grodzki - krewny dwóch rzeszowskich ubeków Ludwika Kozdry (którego nazywał wujkiem w rozdziale książki Jana Prokopowicza „Przed obliczem wujka Kozdry”) i Józefa Kozdry. Jednak Henryk Grodzki dostał równie wysoki wyrok jak pozostali członkowie (7 lat) i o ile wiem swoje odsiedział. Stąd moje wątpliwości:
1. Jeśli był wtyczką UB to dlaczego tak go potraktowano? Czy była to normalna praktyka w owych czasach? Patrząc na dzieje V komendy WIN raczej agentów chroniono?
2. A może jednak nie był wtyczką tylko po prostu „wujkowie” z UB spreparowali historię starając się zapewnić krewnemu alibi i po prostu coś nie wyszło w śledztwie? Czy brał Pan uwagę taką możliwość?
W odpowiedzi otrzymałem informację, że jednak sprawa „Antka” wyglądała inaczej. Owszem po aresztowaniu 25 kwietnia 1950 r. i kilkudniowym forsownym śledztwie połączonym z biciem i głodówką Henryk Grodzki wydał oficerom UB skład DAK, ale głównym winowajcą, co należy podkreślić, dzięki któremu funkcjonariusze UB wpadli w ogóle na trop DAK był jednak Stanisław Wojtaszek - to wynika z akt. Czyli nihil novi sub sole bo o tym wszystkim członkowie DAK wiedzieli od samego Henryka Grodzkiego.
Dr Mariusz Patelski wskazał mi również, że ostateczna wersja tekstu o profesorze Szczepankiewiczu ukazała się dopiero w pracy z 2015 roku: „Granice kompromisu. Naukowcy wobec aparatu władzy ludowej”, red. Piotr Franaszek, Warszawa 2015, 343 s
Autor przyznał, że dużo później (po opublikowaniu pierwszej pracy) dostał akta z AIPN, sygnatura 0981/101, "Działalność nielegalnej organizacji młodzieżowej pn. „Demokratyczna Armia Krajowa” w latach 1949–1950 oraz jej likwidacja przez organa Bezpieczeństwa Publicznego, oprac. ppłk Józef Dipero, Warszawa, grudzień 1981 r.", z których wynika, że TW Antek początkowo pozorował współpracę, lecz po zatrzymaniu przez UB - 25 kwietnia 1950 r. "został przewerbowany i ukierunkowany do dalszego rozpracowania DAK" dzięki niemu uzyskano informacje na temat składu i struktury DAK oraz opracowano plan likwidacji tej organizacji. Informacja co do udziału TW Antka została tu uściślona.
Nowy artykuł dr Mariusza Patelskiego z 2015 roku nie był dostępny w Internecie – jednak udało mi się nabyć całą książkę „Granice kompromisu. Naukowcy wobec aparatu władzy ludowej” i tam wyszukałem następujące akapity dotyczące sprawy Henryka Grodzkiego:
Str: 38: Według późniejszych dokumentów funkcjonariuszom udało się zwerbować również dwu innych uczniów strzyżowskiej szkoły, o pseudonimach "Antek" i "Stach". Także ci informatorzy nie wykonywali swoich zadań: "Przez cały czas współpracy, aż do kwietnia 1950 r., w swych doniesieniach celowo i świadomie dezinformowali, będąc członkami sztabu DAK, pracowników operacyjnych [...]. Informowali o wszystkim, lecz nie o  istnieniu na terenie szkoły nielegalnej organizacji. Sami natomiast wśród uczniów tej uczelni uprawiali wrogą propagandę, niszczyli podobizny Janka Krasickiego i Hanki Sawickiej, będąc członkami ZMP i ZHP (odnośnik do opracowania SB Józefa Dipero).
Str: 42: Według dokumentów zachowanych w IPN, pomimo przestrzegania zasad konspiracji, już w listopadzie 1949 r. funkcjonariusze rzeszowskiego WUBP wpadli na trop DAK i zaczęli rozpracowywać środowisko młodzieży niepodległościowej. Z inicjatywy Henryka Grodzkiego do współpracy spróbowano przekonać oficera rezerwy LWP – Stanisława Wojtaszka. Zgodnie z opracowaniem poświęconym DAK działalność wspomnianego Wojtaszka miała stanowić główną przyczynę dekonspiracji. Faktycznie były oficer LWP poinformowała miejscowych funkcjonariuszy MO o istnieniu DAK, a następnie na polecenie UB wstąpił do organizacji. Po kilku spotkaniach z Grodzkim Wojtaszek wycofał się jednak z dalszej działalności w młodzieżowej konspiracji. W marcu 1950 kierownictwo DAK postanowiło zawiesić go w pracy organizacyjnej. Wobec utraty  źródła informacji kierownik Sekcji IV Wydziału V WUBP Mieczysław Kalemba postanowił zmusić do pomocy wcześniej zwerbowanego, ale faktycznie niewspółpracującego z organami UB informatora „Antka” , którego w tym celu 25 kwietnia 1950 r. wezwano do Rzeszowa pod pozorem uczestnictwa w kursie dla instruktorów harcerskich. Po przyjeździe do stolicy Podkarpacia przejęli go i odwieźli do siedziby WUBP funkcjonariusze UB. W przesłuchaniu ujawnił, że Rada DAK zdecydowała się karać śmiercią funkcjonariuszy państwowych. Fakt ten miał przyspieszyć decyzję kierownictwa WUBP o zlikwidowaniu organizacji.
Aresztowanie odbyło się 28 kwietnia 1950 r. Wzięło w nim udział 25 pracowników UB wspartych przez 20 funkcjonariuszy MO i oddział KBW złożony z 44 żołnierzy. Wszyscy zostali wyposażeni w broń automatyczną oraz przetransportowanie do Strzyżowa w pięciu ciężarówkach. Na miejscu oddział podzielono na cztery grupy, które sprawnie przeprowadziły aresztowania członków DAK, uprzednio wskazanych przez TW „Antka”. W sumie zatrzymano 21 członków DAK i 2 współpracowników DAK. (odnośniki do opracowań UB i SB: Jana Krygowskiego i Józefa Dipero).
Porównując dwie wersje przyczyn likwidacji DAK z artykułów dr. Mariusza Patelskiego z 2012 i 2015 roku można nabrać ogólnych wątpliwości co do sensowności korzystania z materiałów UB (jeśli aż tak różne wnioski można z nich wyciągnąć).
Moja ciocia Helena (siostra mamy) podsumowała tę kwestię następująco: Doświadczeni badacze akt UB czy SB wiedzą, że zanim nazwie się kogoś ich współpracownikiem lub informatorem trzeba mieć na to twarde dowody w postaci  pokwitowań wynagrodzeń, podpisy przy tym sprawdzone przez biegłych grafologów i nie wolno opierać się tylko na opiniach ubeków, bo zobacz co napisał wcześniej dr Patelski, a co pisze teraz, ale znowu na podstawie jakiegoś ppłk Józefa Dipero z 1981 r. I to jest ta druga wersja, ale może znaleźć się jeszcze trzecia wersja i tak nie wolno, bo ma być jedno stwierdzenie ale pewne, a bez tego nie można ogłaszać, że ktoś był agentem czy współpracownikiem. UB i SB zakładały teczki, dawali swój pseudonim każdemu kogo chcieli mieć w swoich rękach.
Dużo w tych słowach prawdy osoby żyjącej w tamtych czasach i doświadczonej przez system. Kierując się naukowym podejściem do problemu rozbieżności w dwóch artykułach dr. Patelskiego należy istotnie zauważyć, że we wcześniejszym artykule z 2012 oku opierał się on głównie na "Charakterystyce faktologii Nr 32 organizacji młodzieżowej pod nazwą- Demokratyczna Armia Krajowa (DAK) pod dowództwem: Szczepankiewicz Eugeniusz ps. "Żak", "Jasielski" wytworzonej w 1976 przez Jana Krygowskiego". Takich charakterystyk (tzw. faktologii) nie można uznać za dokumentację pierwotną lecz jedynie za opracowania wtórne tworzone na potrzeby syntezy i dokumentacji przez SB w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku. Pisze o tym obszernie Anna Olesińska w artykule - „Charakterystyki” organizacji niepodległościowych wytworzone przez Wydział „C” KW MO Anna Olesińska 2014 Przegląd Archiwalny Instytutu Pamięci Narodowej 7, 105-132. Autorka tego opracowania pisze o nich tak: Pomimo nieścisłości i tendencyjności autorów przy doborze materiału źródłowego na podstawie „faktologii” można odtworzyć ogólny zarys działalności powojennych organizacji niepodległościowych. Doświadczenia badacze wskazują także na dużą wiarygodność tych dokumentów w zakresie informacji odnoszących się do działań podejmowanych przez aparat bezpieczeństwa. Zachowując więc ostrożność przy wykorzystywaniu informacji zawartych w „charakterystykach”, należy stwierdzić, że mogą one stanowić podstawę źródłową, swoisty punkt wyjścia do zgłębiania problematyki polskiego podziemia niepodległościowego. Trzeba jednak zaznaczyć, że do kompleksowego zbadania tego zagadnienia niezbędne jest wykorzystanie pierwotnych akt resortu oraz dokumentacji wytworzonej przez same organizacje. Wydaje się, że tego w pierwszym artykule dr Patelskiego zabrakło i że być może przedwcześnie opublikował w formie popularnonaukowej materiał, który wymagał jeszcze pogłębionych badań. Można więc mieć uzasadnione pretensje, że w pierwszej wersji swojego artykułu autor wypowiedział tak stanowcze opinie. 
W artykule późniejszym z 2015 roku cytowane źródła z archiwum IPN są wyraźnie obfitsze jednak zwraca uwagę fakt, że jednym z podstawowych źródeł dotyczących ogólnej działalności organizacji są znów zbiorcze opracowania służb bezpieczeństwa Jana Krygowskiego z 1976 roku i ppłk. Józefa Dipero z 1981 roku. Dokumenty pierwotne, wykorzystane przez autora dotyczą głównie osoby Eugeniusza Szczepankiewicza. W mojej ocenie pełna charakterystyka działalności DAK w oparciu o dokumenty tajnych służb wymaga jeszcze wiele pracy i poszukiwań w archiwach, dotarcia do „kwitów”, na które powołują się dwie faktografie, konfrontacji z zachowanymi relacjami zmarłych i świadectwem żyjących jeszcze członków DAK.
Henryk Grodzki (pierwszy od prawej) -  ślubne zdjęcie mamy Zofii Środoń z kolegami z DAK.
7 lipca 1957 r. Nowa Wieś Czudecka
Od lewej: Jan Prokopowicz, Katarzyna Szela (współwięźniarka z WiN), Zofia Środoń, Eugeniusz Szczepankiewicz, Cesia X., Henryk Grodzki,
Siedzą od lewej Zofia Niebylecka, Zofia Bury

Sam przeczytałem jeszcze raz relację Henryka Grodzkiego (z książki Jana Prokopowicza „Młodość zdeptana lecz nieujarzmiona) i refleksję mam jedną. Pan Henryk otwarcie przyznaje się do tego, że nie wytrzymał bicia i głodówki w kilkudniowym śledztwie, że był bliski samobójstwa. Osobiście mam wielki szacunek dla Niego. Głównie dlatego, że miał odwagę się przyznać do tego kolegom, nie wybielił się po latach, kosztem głównego winowajcy Wojtaszka. Straszne to były czasy jeśli młodych ludzi, dzieciaki, poddawano takim próbom i torturom (urodzony 10 stycznia 1931 roku Henryk Grodzki w chwili aresztowania 25 kwietnia 1950 roku miał niewiele ponad 19 lat). Straszne to były czasy jeśli ludzie dla kariery potrafili poświęcić najbliższych krewnych (wujek z UB wydał na tortury swojego siostrzeńca).

6 komentarzy :

  1. Na pewno w dokumentach SBeckich brak jest śladu po kluczowych dla wielu kwestii rozkazach i decyzjach wydawanych w oparciu o słowa przełożonych "zróbcie tak żeby było ", stanowiących zachętę i zgodę na działania niezgodne zarówno z prawem jak i z wewnętrznymi SBeckimi regulaminami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzadko się zdarza w aktach UB informacja o pobiciu i torturach, ale w początkowym okresie działalności służb nawet takie działania bywają wspominane.

      Usuń
    2. Pamiętajmy też o ucieczce w przestępstwa kryminalne. Za użycie broni w celach walki politycznej była czapa, jeśli przedstawiło się to jako rabunek, kilka lat więzienia. Tak wybronił się mój dziadek. Czasami sami SBecy tak sugerowali, przestępstwa kryminalne nie obciążały ich rachunku tylko milicji.

      Usuń
    3. Bezpośrednio po wojnie wprost przeciwnie UB chciało jak najwięcej wrogów politycznych znaleźć. Cytat z narady - zarzucano osobom piszącym „faktologie”, że zbyt dużo organizacji kwalifikują jako „bandy wyłącznie rabunkowe, a takich band w zasadzie nie było. Bandy te nie napadały na członków, rodziny i obiekty reakcji, PSL, kułaków itp., lecz na obiekty i ludzi nowego ustroju, funkcjonariuszy UB, MO, ORMO, członków PPR, działaczy lewicowych i postępowych”

      Usuń
    4. Dokładnie. Tylko musimy dostrzec konflikt interesów dowództwa UB i czynników politycznych z jednej a funkcjonariuszy średniego i niskiego szczebla (czyli takich którzy mieli swoich bliskich, byli rozpoznawalni, narazali się na osobiste lub dotykające rodziny akty odwetowe).

      Usuń
    5. Jak widać na przykładzie Henryka Grodzkiego nawet bliskie pokrewieństwo nie stępiło ostrości walki klasowej. Wujek Kozdra bez problemu oddał Henia na tortury. Oczywiście to tylko jednostkowy wypadek. Trudno chyba powiedzieć jak to wyglądało generalnie w skali całych służb.

      Usuń