Jaki był sens powstania Demokratycznej Armii Krajowa- czy było warto?
Na to pytanie można próbować odpowiedzieć w dwu kontekstach: historii naszej Ojczyzny oraz w wymiarze historii życia każdego człowieka, niezależnie od tego czy będzie to członek DAK czy też Ty, czy ja.
Jeśli chodzi o odpowiedź na to pytanie z perspektywy historii to odpowiedź nie jest prosta. Nie będę się powoływał się na romantyczne tradycje naszego narodu, na idee ofiary i poświęcenia, gdyż do tego uprawnieni są tylko Ci, którzy taką ofiarę złożyli. Cóż jednak bez tego romantyzmu zostaje? Historyczny sens działalności DAK może wydawać się niedorzecznością. To, że garstka młodzieży ze szkoły średniej stanęła do walki z zahartowaną w ogniu rewolucji i wojen "dyktaturą proletariatu", budzi uśmiech politowania u racjonalnych, zeuropeizowanych młodych Polaków, pół wieku później. Kto jednak odbiera sens poczynaniom tych młodych ludzi, stawia pod znakiem zapytania celowość kolejnych wystąpień Polaków udręczonych komunistycznym zniewoleniem. Któż jest w stanie ocenić, który rok z serii 1956, 1968, 1970, 1976, 1981 był początkiem odzyskiwania przez Polskę niepodległości? Które z tych wydarzeń jeszcze nie miało sensu, a które już miało sens? A może w ogóle trzeba siedzieć cicho i nie wychylać się, zakładając kolejny oddział "Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej".
Być może paradoksalnie najbardziej sprawiedliwy wyrok w tej kwestii wydały stalinowskie sądy. Oczywiście jeśli uznamy, że łączny wyrok prawie 200 lat więzienia dla 33 członków organizacji, może być miarą zagrożenia, jakie stanowili dla socjalistycznego ustroju. Pozostaje więc tylko wyrazić szacunek tym, którzy potrafili odkryć istotę komunizmu i próbowali mu się przeciwstawić na samym początku. Nie wdawali się oni w romanse i układy, których dzisiaj wstydzi się(?) wielu gorliwych neofitów demokracji.
Odpowiedź na postawione pytanie z perspektywy życia każdego z nas, jest jeszcze trudniejsza. Według mnie istnieją czasy i sytuacje, kiedy nie można pozostać "po prostu" porządnym człowiekiem. Można wybrać jedynie między bohaterem i niegodziwcem. Nie prośmy Boga, aby takie czasy nie nadeszły. Takie sytuacje były, są i będą - w historii świata i w historii naszego życia. Nie prośmy Boga, aby się nie wydarzyły. Módlmy się raczej byśmy umieli je rozpoznać, właściwie wybrać i odpowiedzieć własnym życiem.
Na to pytanie można próbować odpowiedzieć w dwu kontekstach: historii naszej Ojczyzny oraz w wymiarze historii życia każdego człowieka, niezależnie od tego czy będzie to członek DAK czy też Ty, czy ja.
Jeśli chodzi o odpowiedź na to pytanie z perspektywy historii to odpowiedź nie jest prosta. Nie będę się powoływał się na romantyczne tradycje naszego narodu, na idee ofiary i poświęcenia, gdyż do tego uprawnieni są tylko Ci, którzy taką ofiarę złożyli. Cóż jednak bez tego romantyzmu zostaje? Historyczny sens działalności DAK może wydawać się niedorzecznością. To, że garstka młodzieży ze szkoły średniej stanęła do walki z zahartowaną w ogniu rewolucji i wojen "dyktaturą proletariatu", budzi uśmiech politowania u racjonalnych, zeuropeizowanych młodych Polaków, pół wieku później. Kto jednak odbiera sens poczynaniom tych młodych ludzi, stawia pod znakiem zapytania celowość kolejnych wystąpień Polaków udręczonych komunistycznym zniewoleniem. Któż jest w stanie ocenić, który rok z serii 1956, 1968, 1970, 1976, 1981 był początkiem odzyskiwania przez Polskę niepodległości? Które z tych wydarzeń jeszcze nie miało sensu, a które już miało sens? A może w ogóle trzeba siedzieć cicho i nie wychylać się, zakładając kolejny oddział "Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej".
Być może paradoksalnie najbardziej sprawiedliwy wyrok w tej kwestii wydały stalinowskie sądy. Oczywiście jeśli uznamy, że łączny wyrok prawie 200 lat więzienia dla 33 członków organizacji, może być miarą zagrożenia, jakie stanowili dla socjalistycznego ustroju. Pozostaje więc tylko wyrazić szacunek tym, którzy potrafili odkryć istotę komunizmu i próbowali mu się przeciwstawić na samym początku. Nie wdawali się oni w romanse i układy, których dzisiaj wstydzi się(?) wielu gorliwych neofitów demokracji.
Odpowiedź na postawione pytanie z perspektywy życia każdego z nas, jest jeszcze trudniejsza. Według mnie istnieją czasy i sytuacje, kiedy nie można pozostać "po prostu" porządnym człowiekiem. Można wybrać jedynie między bohaterem i niegodziwcem. Nie prośmy Boga, aby takie czasy nie nadeszły. Takie sytuacje były, są i będą - w historii świata i w historii naszego życia. Nie prośmy Boga, aby się nie wydarzyły. Módlmy się raczej byśmy umieli je rozpoznać, właściwie wybrać i odpowiedzieć własnym życiem.
Pamiętajmy też, że czasy PRL to nie jakieś tam absurdalno-śmieszne historie rodem z socrealistycznych powieści czy filmów Stanisława Barei. W tych czasach żyli, kochali i cierpieli konkretni ludzie, nasi rodzice, dziadkowie. Dla nich istotą zbrodniczego działania systemu nie był nonsensowny plakat na murze wzywający do walki o pokój, lecz to, że za tym murem więzieni są ich krewni i przyjaciele. Więzieni za to, że ośmielili się mieć inne poglądy na świat niż panujący.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz